Serpentynką do Laosu
po 24dniach i prawie 1600km dotarliśmy (tzn. dopłynęliśmy) do Laosu. Tajlandia pozeganala nas tradycyjnie upałem i czego sie nie spodziewaliśmy-duza ilością podjazdów…droga ciągnęła sie nieubłaganie, w największym żarze pchaliśmy rowery pod nieskończona liczbę serpentyn…pewni,ze do przejechania mamy lajtowe 20km…liczba ta powiększyła się do 53km..
.z uśmiechem na twarzy doczłapaliśmy sie do Chaing Khong z kad bezproblemowo dostaliśmy pieczątkę wyjazdowa z Tajlandii. Za 160BTH przepłynęliśmy łódeczką Mekong i po zaplacemiu po 30dolarow za vize znaleźliśmy sie legalnie w Laosie. przy okzaji załatwiania formalności zostaliśmy poczęstowani przez celników jakimiś kwaśnymi fasolkami (tutejsza przegryzka). znaleźliśmy tani guesthouse (80000LAK ok.12$)zrobilismy pranie i odpoczywamy pijąc tutejsze zimne piwko. Jutro w trase…